W świecie drzew i grzybów granica między życiem a śmiercią, w tym także rozkładem nie zawsze jest tak wyraźna, jak mogłoby się wydawać. Grzyby, które często kojarzymy z destrukcją – próchnem, pustymi pniami czy złamanymi konarami – pełnią w rzeczywistości znacznie bardziej złożoną i niejednoznaczną rolę.
Rozkład nie zawsze oznacza śmierć
Kiedy mówimy o grzybach rozkładających drewno, mamy zazwyczaj na myśli tzw. grzyby saprotroficzne lub pasożytnicze (np. Ganoderma, Fomes, Inonotus). Ich obecność może świadczyć o osłabieniu drzewa, ale nie zawsze prowadzi do jego szybkiego zamierania. Wręcz przeciwnie – niektóre grzyby wchodzą w subtelny układ z gospodarzem, działając na pograniczu destrukcji i wspierania życia.
Na zdjęciu jesion wyniosły, najprawdopodobniej czempion Polski o obwodzie przy gruncie 12,95 cm.
Chemiczna symbioza z rozkładem
Podczas rozkładu martwego drewna grzyby uwalniają cenne związki organiczne i mineralne – m.in. azotany, fosforany i mikroelementy – które mogą być wchłaniane przez otaczające korzenie, a nawet przez samego gospodarza. Jeśli pień nadal przewodzi wodę, a strefa korzeniowa jest aktywna, dochodzi do swoistego „krążenia życia” – w którym drzewo może skorzystać z zasobów zmagazynowanych w swoim własnym, rozkładającym się ciele.
To zjawisko szczególnie wyraźnie widoczne jest u drzew weteranów – takich jak stare dęby, lipy czy wierzby – które pomimo pustych pni i znacznego stopnia rozkładu, potrafią zachować żywotność, wypuszczać nowe pędy, a nawet zawiązywać nasiona.
Korzenie przybyszowe – życie z własnego rozkładu
Jeszcze bardziej zdumiewającym mechanizmem jest rozwój tzw. korzeni przybyszowych wewnątrz pni lub konarów, które uległy rozkładowi. W spróchniałych, wilgotnych przestrzeniach, powstałych w wyniku działania grzybów brunatnego lub białego rozkładu, drzewo może wytworzyć nowe korzenie. Co istotne – nie mają one kontaktu z glebą, a jedynie z własnym, rozłożonym drewnem.
To swoista forma autotrofii wewnętrznej: drzewo zaczyna wykorzystywać substancje organiczne powstałe z własnego rozkładu, nie dzieląc się nimi z otaczającym ekosystemem. W przeciwieństwie do korzeni glebowych, które współdzielą zasoby z mikoryzą, innymi roślinami i mikroorganizmami, te wewnętrzne korzenie działają jak „wewnętrzny recykling” – lokalny system odzysku, który może chwilowo poprawić kondycję drzewa w trudnych warunkach.
Znane są przypadki dębów czy topól, które mimo znacznych ubytków w pniu i intensywnego rozkładu wewnętrznego, zachowują dobrą kondycję właśnie dzięki temu zamkniętemu obiegowi substancji.
Paradoks: rozkład jako źródło odporności
Choć może się to wydawać sprzeczne z intuicją, obecność niektórych grzybów może wręcz stymulować drzewa do lepszej odporności. Poprzez lekkie drażnienie tkanek, grzyby mogą pobudzać produkcję fitoaleksyn – związków obronnych, które wzmacniają reakcję immunologiczną rośliny. Działa to podobnie jak szczepionka: niewielka presja patogenu może uczynić drzewo silniejszym wobec przyszłych zagrożeń.
Oczywiście nie każdy grzyb działa „współpracująco” – patogeny takie jak Armillaria czy Heterobasidion potrafią szybko doprowadzić do śmierci całego drzewa. Kluczowe staje się doświadczenie diagnostyczne arborysty – rozpoznanie rodzaju grzyba, stopnia zaawansowania rozkładu i jego wpływu na stabilność oraz żywotność drzewa.
A co z mikoryzą?
Na osobną uwagę zasługuje również mikoryza – sieć symbiotycznych powiązań pomiędzy korzeniami drzew a grzybami glebowymi. To ona decyduje o sprawnym pobieraniu wody i składników mineralnych, odporności na patogeny, a nawet komunikacji pomiędzy drzewami. O mikoryzie jednak opowiemy w kolejnym wpisie – bo to temat, który zasługuje na własną historię.